Cytuj:
Sasa Obradović: Trzeba inwestować w młodzież
- Jeśli polskie kluby nie będą stawiać na szkolenie młodzieży, to największe talenty będą wyjeżdżać za granicę. Tak jak Marcin Gortat - mówi były trener środkowego Orlando Magic Sasa Obradović.
Serb, który obecnie jest trenerem wicemistrza Polski PGE Turowa Zgorzelec, w latach 2005-08 pracował w niemieckim RheinEnergie Kolonia. Z drużyną, w której grał Gortat, Obradović zdobył mistrzostwo i Puchar Niemiec, grał w Eurolidze.
Szczepan Radzki: Wie pan, że koszykówka nie jest w Polsce popularnym sportem? Ligowe transmisje ogląda po kilkanaście tysięcy osób.
Sasa Obradović: Nie wiedziałem o tym i prawdę mówiąc, jestem w ogromnym szoku. W halach jest dobra atmosfera, doping bywa świetny. Takie wskaźniki telewizyjne to jednak niezbyt optymistyczna wiadomość. Tym bardziej jestem zdziwiony, że przecież ogromne zainteresowanie dyscypliną powinno przyjść po EuroBaskecie, który odbywał się w Polsce.
Co zrobić, żeby to poprawić?
- Promować polskich graczy i pomagać stać się im jak najlepszymi koszykarzami. Tak musi się dziać na wszystkich parkietach w Polsce, ale i w Europie, aby wszyscy przekonali się, że ten kraj ma wartościowych graczy. To powinno poprawić sytuację, bo łatwiej chyba identyfikować się ze znajomym niż z obcokrajowcem.
Trenerzy w PLK rzadko stawiają na młodych Polaków - wolą obcokrajowców, którzy częściej zapewniają zwycięstwa.
- Przede wszystkim trzeba się zastanowić, co jest zwycięstwem, a co porażką. Ideał to dobre wyniki i wychowanie kilku młodych koszykarzy, którzy nagle stają się wartościowymi zawodnikami. To podwójne zwycięstwo, którego często, niestety, nie da się zrealizować. Ja staram się dawać grać młodym zawodnikom, żyć z ich błędami i dodawać pewności siebie. Niektórym uda się wyrosnąć na porządnych koszykarzy, innym nie. Nie każdy sprawdza się w tym, co robi.
Polscy zawodnicy powinni jednak prezentować wysoki poziom, a z tym jest, niestety, kłopot.
- Trzeba pamiętać o tym, że tworzenie dobrych zawodników nie jest jednorocznym wyskokiem. Wyszkolenie gracza, nauczenie go wszystkiego, co jest potrzebne do bycia dobrym koszykarzem, dobrym sportowcem, to długoletni proces. Inwestycje trzeba rozpoczynać w drużynach młodzieżowych i nie mówię tu o juniorach, ale o jeszcze młodszych zawodnikach.
Jak to wygląda w koszykarskich szkołach w Serbii?
- Kompleksowe szkolenie zaczyna się w wieku około dwunastego roku życia. Staramy się utrzymywać wysoki poziom reprodukcji koszykarzy, bo przecież każdy kiedyś kończy karierę i w jego miejsce muszą pojawiać się kolejni zawodnicy. Mamy tak rozwinięte zaplecze, że przed ostatnim EuroBasketem mogliśmy sobie pozwolić na zrezygnowanie z usług gwiazd i pracę z zawodnikami 20-letnimi. Ci zdobyli w Polsce srebrne medale.
Czy w rozwoju polskich koszykarzy pomaga przepis, który mówi, że w każdej drużynie przez cały mecz muszą być dwaj Polacy na parkiecie?
- Pomaga, ale to doraźne działanie i tylko delikatna pomoc. Żeby mieć na tym polu sukcesy, trzeba się cofnąć i stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju młodym graczom, stworzyć im ligi juniorskie, w których najlepsi będą mogli ze sobą rywalizować, a jednocześnie się uczyć. Prowadzić je muszą odpowiedni szkoleniowcy - tacy, którzy gwarantują dobrą pracę z młodzieżą i będą zajmowali się tylko tym. To muszą być szkoleniowcy w 100 proc. skoncentrowani na swojej pracy.
Co zrobić, jeśli brakuje trenerów na wysokim poziomie, którzy mogliby szkolić młodzież?
- Trzeba nauczyć tego obecnych trenerów poprzez szkolenia, warsztaty, wyjazdy zagraniczne. Tak jak w przypadku zawodników to długotrwały i bardzo żmudny proces. W ogóle to jestem trochę zdziwiony tym, co pan mówi, bo Polska to ogromny kraj, w którym talentów koszykarskich jest sporo. Problem w tym, że niewielu je zauważa, a prawie nikt nie stara się stworzyć dla nich warunków do pracy.
Próbuje to robić Polonia 2011 Warszawa, która wzoruje się na szkołach bałkańskich.
- To jest właśnie organizacja, która jest nastawiona na wychowanie młodych koszykarzy. Podkreślam słowo "organizacja". W tym klubie wszyscy nastawieni są na jeden cel. Być może efektów jeszcze nie widać, ale one na pewno się pojawią. Młodzi koszykarze mają obok siebie mentorów, którzy pomagają im w trudnych chwilach. Takie podejście gwarantuje dobrą przyszłość - oprócz zespołu seniorskiego niech będzie naprawdę mocne zaplecze juniorskie, a wtedy wymiana pokoleniowa nastąpi bezproblemowo.
A jeśli Polonia 2011 zostanie jedynym zespołem, który stworzy warunki do wychowania młodych graczy?
- Wtedy talenty odejdą - tak jak na przykład Marcin Gortat, który znalazł się w Kolonii. W lecie przez pewien okres pracowaliśmy w Zgorzelcu z 18-letnim Jakubem Parzeńskim, który ma zadatki na naprawdę bardzo dobrego koszykarza. Nie wiadomo, jak się rozwinie, ale żeby dać mu szansę, trzeba z nim pracować na poważnie.
Gortat wspomina, że to m.in. pan nauczył go, jak być zwycięzcą. To chyba równie ważne jak treningi koszykarskie?
- Graczom trzeba wpajać pewne podstawy. Z Marcinem było tak, że on od pierwszego dnia zawsze chciał coś robić, ciągle chciał się czegoś uczyć. Przy takiej etyce pracy, przy takim nastawieniu do trenowania i charakterze musiało mu się udać. Marcin może mówić o tym, że ktoś nauczył go, jak być zwycięzcą, ale on sam ma to w sobie. Jego do niczego nie trzeba było przekonywać. Wiedział, czego chce, poświęcił się ciężkiej pracy i efekty widać jak na dłoni.
Spodziewał się pan, że uda mu się trafić do NBA?
- Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, potrafił tylko biegać od kosza do kosza i nie miał żadnych koszykarskich umiejętności. Pracował ciężko, choć były momenty, kiedy nie wytrzymywał, bo na każdym treningu kazałem mu robić więcej i więcej i ciągle wymagałem, żeby było to robione lepiej. W końcu elementy, nad którymi długo pracował, zaczęły się zazębiać i zrobił się z niego bardzo dobry zawodnik. To taki efekt piramidy - zbudowaliśmy podstawy i mozolnie dokładaliśmy kolejne bloki, by zbudować całość. Jestem z niego bardzo dumny, bo w jakiś sposób byłem odpowiedzialny za jego rozwój.
http://www.sport.pl/koszykowka/1,65090, ... dziez.html